Autor Wiadomość
Magic.is.in.us
PostWysłany: Śro 15:32, 26 Paź 2011    Temat postu:

Oto druga część fanfica

Rozdział 2 – Każdy ma magię sobie. - Moc czarodziejkowców.

W trakcie lotu Maciek patrzył poprzez oszklony kokpit podziwiając widoki. Co jakiś czas mijali jakąś ważną część magicznego wymiaru. Nowi koledzy chętnie opowiadali Maćkowi co gdzie jest, najbardziej wczuł się Timmy.
- To jest żeńska szkoła dla czarodziejek Alfea. – mówił gdy mijali dziwny różowy budynek, układający się w kształt litery „u” z wielkim placem pośrodku. – A to jest miasto Magix od niego pochodzi nazwa wymiaru. – powiedział gdy po przeciwległej stronie pojawiły się zabudowania miejskie.
- A tam co jest? – pytał zaciekawiony Maciek, pokazując na ogromną wierzę szczytująca nad resztą krajobrazu. Wieża była dziwna mimo że nad resztą świata świeciło słońce to nad nią piętrzyły się czarno-purpurowe chmury.
- A to jest chmurna wieża. Trzecia ze szkół w Magix po Alfei i Czerwonej Fontannie. Jest to szkoła dla czarownic uczą tam czarnej magii. W ostatnim roku mieliśmy mnóstwo problemów z pewną trójką uczennic z tam tond. Nazywały się Icy, Darcy i Stormy choć same siebie nazywały Trix. I przy pomocy stworzonej przez siebie armii prawie udało im się podbić Magix. Ale to długa historia. Opowiem Ci ją kiedy indziej. – odpowiedział wyczerpująco Timmy.
- Uwaga podchodzimy do lądowania. – zakomunikował pilot - Wieża Czerwonej Fontanny tutaj Jastrząb 1 proszę o pozwolenie na lądowanie.
- Jastrząb 1 tu wieża macie pozwolenie na lądowanie, witamy z powrotem. – odparł kotroler
Oba statki po chwili wleciały do sztucznie wydrążonego tunelu w skale. Na jego końcu zładowała się ogromna jaskinia. A w niej ogromny budynek, był wysoki przynajmniej na 30 pięter. Jego wygląd trudno opisać u góry przypominał kwiat. Złożony z czerwonych segmentów, ułożonych w nierówny kształt okręgu. Aż w końcu zaczął zwężać się ku dołowi. I kończyć szpicem.
- To nowa czerwona fontanna. Stara została zniszczona podczas wojny z Trix przez armię ciemności. Ruiny znajdziesz na powierzchni, ale bez obaw nie zamierzamy żyć pod ziemią. Około tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego nastąpi uroczyste otwarcie. I wtedy ta cała budowla znajdzie się kilkanaście metrów nad ziemią. Saladyn już to załatwi. – wyjaśnił Brandon.
Statki wleciały to budynku by po chwili wylądować w wyznaczonych miejscach. Wszyscy wysiedli, Maciek szedł wraz z nowymi znajomymi, naraz drogę przeciął im silnie umięśniony mężczyzna.
- Profesor Codatorta miło pana widzieć – uśmiechnął się Sky
- Witaj Sky. A ten tutaj – wskazał na Maćka – to jest ten nowy tak? – zapytał
- Dzień dobry profesorze jestem Maciek. – przedstawił się
- Saladyn podczas lotu skontaktował się ze mną i wszystko opowiedział. Czarodziej to rzadkie wśród mężczyzn. Zobaczymy co potrafisz. – uśmiechnął się profesor. – A i mam jeszcze jedną wiadomość. Dołączyliśmy Cię do drużyny którą zdążyłeś już poznać. Witamy w Czerwonej Fontannie. – powiedział na pożegnanie i odszedł.
Chłopaki zaprowadzili Maćka do ich wspólnego pokoju. Pokój nie był duży lecz aż wystarczający dla pięciu osób. Na jednym z łóżek leżał nowy strój identyczny do tych jakie na sobie mieli pozostali Specjaliści.
- Teraz jesteś uczniem Czerwonej Fontanny, więc musisz się nosić jak Specjalista – zaśmiał się Brandon pokazując na strój.
Maciek poszedł się przebrać i po chwili wrócił w nowym stroju. Jeszcze przez kilka tygodni nie był wstanie przyzwyczaić się do nowego stroju, szczególnie do peleryny o którą ciągle się potykał. Ale wracając, zaraz po tym jak Maciek się przebrał do drzwi zapukał inny uczeń i oznajmił:
- Pan Maciej proszony na test na głównym placu.
Wszyscy poszli za Maciejem aby go oglądać jednocześnie uspokajając go że Codatorta chce zobaczyć co już umie a co jeszcze musi się nauczyć. W końcu doszli na ogromną zadaszoną arenę. Na miejscu byli już Codatorta i Saladyn.
- No jesteś chłopcze. Wraz z profesorem uznaliśmy że powinniśmy zobaczyć co już potrafisz. – powiedział z uśmiechem Saladyn
- A więc po pierwsze chce abyś stanął do walki ze Sky - iem. Podczas której będziesz używał każdej z tych broni. – pokazał na stojący w pobliżu stół. Na blacie leżało wiele różnorakich broni. Pistolet, rękawica, kilka rodzajów mieczy, łuk, buława oraz tarcza taka sama jaką użył w walce w swoim letnim domku.
- Chcemy sprawdzić która z broni będzie Ci najlepiej pasować. – wyjaśnił Saladyn
- A więc zaczynamy! Wybierz broń. – rozkazał Codatorta
Maciek chwycił szybko jeden z mieczy i tarczę. Czuł się jakoś bezpieczniejszy z tarczą niż bez niej. Maciek walczył dzielnie, ale nie znał się na fechtunku ( w końcu w której ziemskiej szkole go uczą? ) więc po 5 minutowej walce wylądował na podłodze powalony. Powtarzał tak z każdym z rodzajów broni. Najlepiej poszło mu z rękawicą. Na początku nie wiedział co ma z nią zrobić lecz po chwili gdy kilka magicznych linek wystrzeliło z niej unieruchamiając Sky-a do głowy wpadł mu świetny pomysł. Ze Sky-iem nie miał szans w otwartym pojedynku, więc uznał że musi tymi linkami trzymać go na odległość, unieruchomić i wtedy zaatakować mieczem. Szybko zrobił przewrót dopadł stołu z bronią chwycił drugą ręką miecz i w czasie gdy Sky nie mógł się ruszyć uderzył. Powodując że książę pierwszy raz wylądował na deskach.
- Brawo, brawo. Co za pomysłowość aby użyć kilku broni naraz. – zawołał Saladyn bijąc brawa.
- Dziękuje. – powiedział Maciek – no Sky wstawaj jesteś naprawdę dobry, świetna walka, gratuluje. Powaliłeś mnie z 20 razy a ja cię tylko raz. – zaśmiał się Maciek, pomagając Sky-iowi wstać.
- Ty też jesteś niczego sobie. W końcu udało Ci się mnie powalić. – odparł z Sky oczepując się z ziemi.
Nagle ziemia zadrżała.
- Co się dzieje? – zapytał Maciek.
Wtedy z pobliskiej bramy wybiegł jeden z uczniów krzycząc:
- Smok! Smok! Smok się uwolnił i niszczy stajnie. Zaraz tu będzie.
W tej chwili z za specjalistą pojawił się 4 metrowy smok. Okropnie zaryczał i zaczął ziać ogniem.
- Uwaga wszyscy za stanowiska. Musimy go powstrzymać. – krzyknął Codatorta wyciągną swój miecz i zaczął biec ku smokowi to samo zrobili pozostali ze specjalistów. Maciek stał jak wryty nigdy wcześniej nie widział smoka, choć z tym co widział na filmach smok wyglądał na mizernie ale i tak budził strach. Specjaliści obrzucili potwora linami i próbowali przygnieść do ziemi, ale smok był za silny. Szarpnął się i kilku z uczniów poszybowało na trybuny wokół areny. Następne szarpnięcie i Brandon, Riven i Sky wylądowali pod jego łapami. Wtedy Maciek ocknął się z szoku. Dopiero co poznał nowych przyjaciół nie może ich tak opuścić. Wystrzelił z rękawicy linkami i związał bestii paszczę. Ale ten szarpnął łbem, Maciek poczuł że odrywa się od ziemi po chwili zwisał tuż przed pyskiem smoka. Był pewien że czeka go tylko śmierć. I wtedy uczucie ciepła opłynęło jego ciało. Było identyczne jak to podczas walki z tym czarnoksiężnikiem ale zarazem inne, silniejsze, wyraźniejsze, prawdziwsze. On sam tego nie widział ale wokół niego pojawiła się ognista otoczka. A potem wydarzenia nastąpiły tak szybko że do końca on sam nie był pewien co się wydarzyło.

Poczuł że energia go rozpiera i w końcu znalazła ujście. Nagle płomienie zaczęły rozchodzić się po jego ciele tworząc ciemno brązową zbroję. Jak już całe jego ciało (oprócz głowy) pokrywała zbroja, energia zgromadziła się na jego plecach. By utworzyć ogromne żółto- białe skrzydła, przypominające z wyglądu anielskie.

Wtedy Maciek uświadomił sobie że unosi się w powietrzu tuż przed smokiem i z tego jak teraz wygląda.
- Co to jest? Co się ze mną stało? Czy to są skrzydła?! – pytanie zostało bez odpowiedzi.
Do głowy zaczęły mu przychodzić różne nazwy, w końcu krzyknął „Ognisty język” Z jego połączonych dłoni wstrzelił ognisty promień. Który ugodził smoka w podgardle pozbawiając przytomności.
Maciek wylądował i podszedł do chłopaków.
- Nic wam się nie stało? – zapytał
- Chyba jesteśmy cali dzięki tobie. – odparł Brandon – ale co to jest? – pokazał na skrzydła
- Sam nie wiem, nagle się same pojawiły. – odpowiedział Maciek wzruszając ramionami.
- To mi przypomina przemianę czarodziejek ale to potrafią tylko kobiety nie rozumiem. - Timmy popisał się spostrzegawczością.
Maciek poczuł że siła jego energii maleje a potem zbroja i skrzydła zniknęły w jasnym świetle i znów stał ubrany w strój specjalistów.
- Chłopcze choć do mojego gabinetu muszę Ci wszystko wyjaśnić. – zawiadomił Saladyn
Trzy godziny później siedział w pokoju wraz z nowymi przyjaciółmi.
- No i co Ci powiedział Saladyn. – zaczął rozmowę Sky
Maciek zaczął im opowiadać rozmowę z Saladynem.
- A więc tak na początku, poprosił abym usiadł i zaczął coś bredzić o tym że magia ma wiele tajemnic. W końcu przeszedł do sedna sprawy. Jestem jakimś czarodziejkowcem. Czyli mężczyzną o mocach czarodziejek, mogę się przemieniać, choć sama przemiana i moje moce różnią się od tych czarodziejek to jednak są im najbardziej podobne. Mówił też coś o tym że to bardzo rzadka umiejętność i rodzi się z nią zaledwie jeden na miliard. We wszystkich magicznych wymiarach jest aktualnie tylko z 30 czarodziejkowców. No a biorąc pod uwagę że niektóre z nich są zaludnione podobnie jak ziemia a przecież wszystkich wymiarów jest ponad kilkanaście. To praktycznie czarodziejkowcy są niespotykani. Poprosił mnie też abym jeszcze dzisiaj pojechał zobaczyć się z niejaką Faragondą czy jakoś tak, i że ona wyjaśni mi to wszystko dokładnie. – opowiadał Maciek.
- Faragonda to dyrektorka „Alfei” ale to żeńska szkoła. No to by się zgadzało, masz moce czarodziejek więc ona będzie wiedzieć o nich najwięcej. Weź mój motor dostaniesz się tam szybciej niż na piechotę. – zaproponował Brandon.
- Dzięki Brandon. Dobra chłopaki na mnie już czas. Jadę. – powiedział po czym wstał.
Podróż do Alfei nie była długa po jakiś 15 minutach znalazł się bramą na kształt skrzydeł. Brama się otworzyła a on wjechał na ogromny dziedziniec.
- Witaj chłopcze, Saladyn wspomniał mi że cię wyśle. Jestem Faragonda dyrektor tej szkoły. – odezwał się głos za nim, obrócił się. Stała tam starsza kobieta. - Choć za mną zapraszam Cię do mojego gabinetu tam pogadamy w spokoju. – kontynuowała Faragonda wskazując drzwi.
Maciek zsiadł z motoru i poszedł za Faragondą. W końcu znaleźli się w jej gabinecie.
- Proszę usiądź – wskazała mu krzesło.
Usiadł na usta cisnęło mu się wiele pytań. Ale zanim zdołał zadać choćby jedno z nich pani dyrektor zaczęła mówić.
- A więc jesteś czarodziejkowcem? Jak wiesz to bardzo rzadka umiejętność. Czerwona Fontanna nie uczy magii czarodziejkowców niestety, dlatego z Saladynem zdecydowaliśmy że po lekcjach będziesz przyjeżdżał tutaj do Alfei a ja osobiście będę cię uczyła magii tak samo czarodziejek jak i czarodziejkowców. Zobaczysz że większych różnic nie ma. – mówiła ciągle uśmiechając się. – ale oczywiście musisz się zgodzić, co ty na to? Chcesz się uczyć magii?
- Bardzo bym chciał, w końcu po to tu przybyłem - odparł Maciek.
- Dobrze więc. Zaczniemy od razu, dzisiaj nauczę Cię jak utrzymać i przywoływać magiczną przemianę.- kontynuowała.
Przez kolejne dwa tygodnie mimo wakacji Maciek każdego dnia wieczorem spędzał wiele godzin w Alfei ucząc się opanowywać swoje moce. Nie wiedział że niedługo przyjdzie mu ich użyć w celu powstrzymania nadchodzącego niebezpieczeństwa. Jak i nie zdawał sobie sprawy z tajemnicy jaką skrywała jego rodzina.
Magic.is.in.us
PostWysłany: Pon 19:01, 24 Paź 2011    Temat postu: Winx Club - Gwardzista Domino

Witam wszystkim. No cóż wydawało mi się że chłopaki są trochę zaniedbani( w końcu winx jest dla dziewczyn więc co się dziwić) ale i w tym kierunku można by coś napisać. Części będą się ukazywały rozdziałami. A więc zaczynajmy.


Wszystko zaczęło się po zwycięstwie nad armią ciemności przywołaną przez Trix. W Magix zaczęły się wakacje a uczniowie rozjechali się do domów. Bloom wróciła na ziemię do swoich przybranych rodziców. A Winx powróciły na swoje ojczyste planety. Ale taka sielanka nie miała prawa trwać wiecznie.

Rozdział 1 – Nowy Specjalista

Był piękny lipcowy poranek. Nad pobliskimi górami właśnie zajaśniało słońce. Na werandzie wiejskiego domu siedział chłopak. Na imię miał Maciek, był niezwykle przystojny, miał czarne krótkie włosy i zielone oczy. Był również świetnie wysportowany i umięśniony ponieważ trenował lekką atletykę.
- Ah co za przyjemny poranek - mruknął do siebie – kolejny piękny dzień na wsi.
Nagle sielankowy spokój okolicy przerwał ogromny wybuch gdzieś w powietrzu i po chwili Maciek zobaczył ogromną kulę ognia która uderzyła w pobliski las.
- Co to było? – usłyszał za sobą pytanie. To była jego mama.
- Toooo był chy-ba sa-mo-lot. – wydukał przerażony Maciek. Lecz po chwili się otrząsnął, i wstając zaczął iść w stronę miejsca gdzie uderzył dziwny pojazd.
- Gdzie ty idziesz? – zapytała zaniepokojona mama.
- Jeśli to był samolot trzeba sprawdzić czy ktoś przeżył – krzyknął Maciek przez ramię gdyż przed chwilą zaczął biec.
Po chwili był już na miejscu. A to co zobaczył wprawiło go w niemałe zdumienie. Rzeczywiście był to jakiś pojazd ale na pewno nie był to samolot. Nie miał skrzydeł i wyglądał jakby tylko lekko poobijany. „ Po takim upadku brak większych uszkodzeń?” – zdziwił się. Statek miał kadłub czerwonego koloru a na burcie widniał jakiś symbol. Przedstawiał on jakiś zamek a wokół niego widniał napis Czerwona Fontanna. Chwile obchodził dziwny pojazd aż wkońcu znalazł znajdujące się na (można tak nazwać) rufie wejście. Kiedy tylko podszedł do drzwi te zaskrzypiały i otworzyły się choć tylko w połowie.
- A więc jednak statek doznał pewnych uszkodzeń. – mruknął po czym wszedł do środka.
Środek statku przypominał z wyglądu te ze filmu Star Wars. Maćkowi ten wygląd na chwile zawrócił w głowie. Po czym zobaczył nieprzytomne postanie przypięte do foteli wokół urządzeń w kokpicie.
Szybko podbiegł do nich i sprawdził tętno:
- Żyją - odetchną z ulgą.
Mężczyźni mieli na sobie dziwne stroje koloru biało niebieskiego oraz peleryny.
- Kim wy u diabła jesteście? – zapytał retorycznie Maciek
- Ehhem g-dzie my… co się s-ta-ło – odezwał się jeden z mężczyzn, odzyskując przytomność i próbując wstać.
- Nie ruszaj się mieliście straszliwą kraksę, możesz mieć coś złamane. – odpowiedział szybko Maciek przytrzymując go.
Po jakiś 30 minutach udało się Maćkowi przenieść wszystkich z wraku do swojego domku letniskowego. W tym czasie wszyscy przybysze odzyskali przytomność.
- Kim wy jesteście? Wojsko? – zapytał Maciek patrząc na nich.
- Jesteśmy Specjalistami ze szkoły Czerwonej Fontanny. Mamy misje do wypełnienia. Ja jestem Brandon to jest Riven to Timmy a to Sky. Odpowiedział jeden z nich wskazując po kolei towarzyszy. – A tak a propos to gdzie my jesteśmy co to za planeta?
- Co to za planeta? Ziemia! Musieliście nieźle oberwać macie majaki. – odpowiedział Maciek.
- Ziemia?! No i wszystko jasne. O nie a co z pierścieniem? Chłopaki wstawajcie musimy go odnaleźć. – odezwał się Sky.
- Hola hola chodzi o ten pierścień? Znalazłem go kiedy was z stamtąd wynosiłem był w złoto-brązowej szkatule. – odparł Maciek wyciągając go z kieszeni.
- Tak to ten którego szukam. Oddaj go mi! – odezwał się głos tuż za Maćkiem.
Za nim stał przerażający człowiek. Nosił długą czarną szatę po kostki, całą jego twarz pokrywał tatuaż.
- Oddaj mi pierścień Solari. Ale już chłopcze a nikomu nie stanie się krzywda. Możeeee hahahaha! – jego śmiech zmroził krew w żyłach Maćka – Nie po to zestrzeliłem ten głupi statek abym teraz stracił swój łup.
- A więc to ty nas trafiłeś – odpowiedział Riven – Chłopaki bierzmy go!
Specjaliści wyciągnęli broń ale byli jeszcze zbyt osłabieni aby móc walczyć. Mężczyzna tylko na nich popatrzył i wypowiedział zaklęcie. Specjalistów odrzuciło po czym uderzyli o przeciwległą ścianę.
- Zostaw ich w spokoju! Rozumiesz? – krzyknął Maciek.
- O co to to nie. Czarny oddech! – powiedział po czym z jego ręki wystrzelił czarny promień.
Maciek odskoczył i chwycił tarczę którą trzymał wcześniej Sky a która teraz leżała na ziemi koło niego. I zasłonił się nią. Promień uderzył w tarczę a Maciek poczuł dziwne ciepło które zaczęło rozchodzić się po jego ciele. Nie wiadomo skąd przyszedł mu ten pomysł do głowy ale nagle w umyśle rozbłysły mu słowa które wykrzyknął Ognista Zasłona tarcza którą trzymał zapłonęła ogniem. Maciek wstał nadal odbijając zaklęcie mężczyzny po czym zaczął iść w jego stronę.
- To nie możliwe! – krzyknął – Nikt nie ma tyle mocy by oprzeć się mojej mocy szczególnie jeśli została wzmocniona przez mego pana. Kim ty na prastare wiedźmy jesteś?
- Kimś kto Cię powstrzyma! Ogniste odbicie . – odparł Maciek. Promień nagle zmienił kierunek i uderzył powrotem w mężczyznę.
- Nikt jeszcze nie pokonał Karrasa mistrza czarnej Magii. – odparł próbując wstać – zaraz cię zniszczę robaku.
Już miał zacząć inkantować kiedy odezwał się głos:
- Karrasie Przestań. Nadciągają nasi wrogowie wycofaj się nie możemy się jeszcze zdradzić jeszcze nie teraz.
- Tak mistrzu. – odparł Karras po czym zniknął w kłębach czarnej mgły
Maciek był wyczerpany. Specjaliści zaczęli powoli wstawać . Pierwszy odezwał się Brandon
- Chłopie to co zrobiłeś. To była magia i to potężna. Ale jak? U mężczyzn moce magiczne są rzadkością a szczególnie tak niezwykle silne ja po….
- Może Saladyn znajdzie odpowiedź? – wpadł mu w słowo Sky
- Może Sky zabierzmy go do czerwonej fontanny. Oczywiście jeśli zechce. – odparł Brandon
- Czerwonej Fontanny? – zapytał Maciek
- Tak. Jest to szkoła dla magików i specjalistów znajdująca się w magicznym wymiarze Magix. – odpowiedział dotychczas cichy Timmy.
Nagle domkiem wstrząsnęło jakby huragan uderzył w budynek. Wszyscy wybiegli na zewnątrz. Maćka zatkało W powietrzu unosiły się dwa ogromne czerwone statki powietrzne, tak na oko przynajmniej z 20 razy większe od tego który się rozbił w lesie.
- No nareszcie przybyła kawaleria. Ciekawe co ich tyle zatrzymało? – powiedział wyraźnie poirytowany Riven.
Po chwili statki wylądowały, z pod spodu opadły ogromne rampy a z wnętrza zaczęli wychodzić ludzie tak samo ubrani jak specjaliści. Na czele szedł stary człowiek w białym ubrani a w lewej ręce trzymał złotą laskę zakończoną czymś co przypominało otwartą paszczę smoka w której znajdowała się fioletowa kula.
- Dyrektorze Saladyn. Dobrze pana widzieć. Mieliśmy pewne problemy ale pierścień jest bezpieczny. – powiedział Sky podbiegając do starszego człowieka.
- Jakie problemy Sky? – zapytał Saladyn
- Zaatakował nas jakiś czarodziej ale ten chłopak – wskazał na Maćka – go pokonał. Na dodatek użył magii. – odparł Sky
- Magii? Jesteś pewien Sky? Na ziemi magia nie występuje od kilku stuleci. – Saladyn wyglądał na jednocześnie zaciekawionego i przestraszonego. I teraz nie spuszczał oka z Maćka
- Jestem w 100% pewien panie dyrektorze. To była magia i to bardzo potężna magia ognia. – potwierdził Sky
- Ognia powiadasz? – Saladyn wyglądał na zamyślonego. Po czym zwrócił się do Maćka – Chłopcze nie chciałbyś uczyć się w Czerwonej Fontannie? To szkoła którą zarządzam. A to są moi uczniowie. – pokazał na specjalistów.
- Ja bym bardzo chciał się więcej dowiedzieć na temat tego co potrafię. Ale nie wiem co na to moja mama. – odpowiedział Macie
- Synu jeśli chcesz to idź. Zawsze wierzyłam że jesteś niezwykły. Szkoda że twój tata tego nie widział. Lecz jest teraz w pracy. – uśmiechnęła się mama Maćka po czym go uścisnęła.
- A więc chłopcze witamy w szkole. Zapraszam Cię na pokład. – odparł Saladyn po czym uścisnął rękę Maćkowi i pokazał jeden ze statków.
Chwile czekali zanim drugi ze statków nie podniósł wraku i oczyścił okolice ze wszystkich szczątków. Po czym oba statki wystartowały i jakimś dziwnym sposobem chwile potem pędzili już nad lasami wymiaru Magix. Ku ukochanej nowej szkole Maćka.

Powered by phpBB © 2001,2005 phpBB Group